Więźba dachowa
Wczoraj zamówiliśmy więźbę dachową w tartaku z łatami i kontrłatami oraz deską okapową. Dali dobra cenę i utargowaliśmy 300 zł (dobre i tyle). Wszystko będzie gotowe do odbioru za 3 tygodnie.
Wczoraj zamówiliśmy więźbę dachową w tartaku z łatami i kontrłatami oraz deską okapową. Dali dobra cenę i utargowaliśmy 300 zł (dobre i tyle). Wszystko będzie gotowe do odbioru za 3 tygodnie.
Bloczki już prawie ułożone; chłopaki zaczynają smołować. Robota idzie jak po maśle. Doszliśmy o dwa bloczki wyżej niż zero, ale najprawdopodobniej będzie jeszcze jeden rządek błoczków żebyśmy byli wyżej od drogi.
Sebastian wynalazł fajny pojemnik na wodę. Przyda się do budowy i później na deszczówkę. Za przyzwoitą cenę: 150 zł z aluminiową podstawą.
Fotki z wczoraj:
Wkopaliśmy się trochę z tym mieszkaniem. Daliśmy ogłoszenie do gazety i podpisaliśmy umowę z agencją. Z gazety dzwoniło trochę zainteresowanych i znalazł się potencjalny, mocno zainteresowany narazie klient. Umowa z agencją podpisana jest na czas określony do dnia 30.08.2011 r. Ale po przeanalizowaniu sprawy ponownie i posłuchaniu rad wszystkich obok, stwierdziliśmy, że chyba wolimy pozostawić mieszkanie ewentualnie pod wynajem, a na dom dobrać trochę kredytu. Zawsze za wynajem będzie na część kredytu, a mieszkanie zostanie na przyszłość. Ostatecznie zawsze można je sprzedać. No tak, ale teraz jesteśmy związani z tą przeklętą agencją. W momencie znalezienia klienta przez nas czy przez nich, płacimy im 2,5% od kwoty sprzedaży. W momencie rezygnacji ze sprzedaży płacimy im 1000zł oraz podpisujemy oświadczenie o rezygnacji ze sprzedaży. Tak źle i tak niedobrze. Najgorzej jak znajdzie się klient z agencji i trzeba będzie sprzedać albo wypłacić 1000zł. Czy znacie sposoby jak uniknąć tej zapłaty w wypadku rezygnacji? Wpadłam na pomysł, aby zmienić umowę i podnieść cenę - potencjalnie zmniejszę ryzyko wyszukania klienta i jakoś przetrwamy ten czas do końca sierpnia. No ale to jest ryzykowne. Jakieś podpowiedzi?
Idzie fundamencik wyżej i wyżej i wyżej. Uwijają się chłopaki szybciutko. Przyznam, że mają bardzo dobrego murarza, który ma oko na tych młodych a swoją robotę dopieszcza. Do tego przywiźli już kilka palet Ytonga, co by nie robić pustych przelotów. My z Adasiem okazjonalnie witamy na budowie, ale Sebuś dokładnie wszystko dokumentuje. Poniżej zdjęcia z wczoraj.
Rośnie i rośnie... i serce też rośnie z każdym dniem. Nie spodziewaliśmy się ale po zdjęciu szalunków panowie z ekipy zaczęli układać bloczki fundamentowe.
A my z Adasiem po zjedzeniu kilku pączków u Babci Zosi poszliśmy na dłuuugiii spacer nad morze. A tu prosze... fotki z budowy!
Komentarze